W trzecią niedzielę października przypada Światowy Dzień Misyjny. Przez cały tydzień modlimy się w intencji misji. Na misji w Kenii posługuje pochodząca z naszej parafii s. Katarzyna Jakubczak ze Zgromadzania Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny. Zachęcamy do modlitwy w intencji s. Katarzyny i misjonarzy. Można również wesprzeć ofiarą materialną dzieła podejmowane w Afryce przez Siostry Misjonarski Świętej Rodziny: lior Bank 89 2490 0005 0000 4000 4003 0436 s. Katarzyna Jakubczak, ul. Słowackiego 11, 05-806 Komorów, z dopiskiem "na misje."

alt

O pracy, powołaniu i misjach z pracującą w Madunguni w Kenii s. Katarzyną Jakubczak ze Zgromadzania Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny rozmawiał ks. Robert Szulencki.

Jak odczytała siostra swoje powołanie?

– Moje powołanie rozpoczęło się na studiach w Łodzi. Mieszkałam u sióstr urszulanek. Przyglądałam się życiu sióstr i podobało mi się. Nie myślałam wtedy o życiu zakonnym poważnie. Gdy później patrzyłam wstecz na moje życie, to Pan Bóg powoli mnie przygotowywał do tej decyzji. Na początku, gdy byłam w szkole podstawowej, chodziłam na pielgrzymki, jeździłam na rekolekcje. Ten proces trwał powoli. Po studiach zaczęłam pracować w Warszawie i zaczęłam się zastanawiać, co jest moim celem i sensem życia. Ponieważ chodziłam na Odnowę w Duchu Świętym, utkwiły mi w pamięci słowa: „Człowiek, kiedy podejmuje decyzję życiową, musi pytać Pana Boga, jaki plan ma Bóg wobec mnie. Nie to, co ja chcę w życiu czynić, ale tak naprawdę ważne jest, co Pan Bóg chce”. Od tego momentu zaczęłam się modlić, żeby Pan Bóg pokazał mi, co mam robić. Długo nie czekałam na odpowiedź. Poczułam w sercu, że On chce, abym poszła za Nim. Czułam, że prowadzi mnie i jest przy mnie. Moja odpowiedź była taka, że ja chcę iść za Jezusem tam, gdzie mnie pośle. Wtedy pojawiła się taka myśl, że chciałam jechać na pustynię i tam służyć, na misje w Afryce i to będzie moje życie dla Pana Jezusa.

Misje kojarzą nam się z dalekimi krajami. Nie było lęku przed wyjazdem na pustynię?

– Nie było. To było moje pragnienie. Decyzję o tym jednak podejmuje Matka Generalna z radą, mając oczywiście na uwadze predyspozycje i pragnienie siostry. Cieszę się, że po ślubach wieczystych mogłam być w Centrum Formacji Misyjnej, które już bezpośrednio przygotowało mnie do pracy misyjnej.

Pracuje siostra w Kenii. Ten kraj kojarzy się bardziej z turystyką, safari niż z placówkami misyjnymi.

– Częściowo to prawda. Wiele osób przyjeżdża w celach turystycznych i są to osoby z całego świata, właśnie na safari. Kenia jest jednym z bardziej rozwiniętych krajów Afryki, bardziej niż Zambia czy Tanzania (tam też mamy swoje placówki misyjne). Kenia ma dużo dobrych dróg i dlatego rozwija się turystyka. Ale oczywiście jest też pole do pracy misyjnej. Są misjonarki, misjonarze z różnych zgromadzeń, nie tylko z Polski. Misję, na której jestem, obsługują kapłani misjonarze z Gwatemali. Mamy duży obszar do działalności misyjnej, jest nadal wiele ludzi, którzy nie znają Ewangelii i potrzeba stale nowych powołań.

Co jest najtrudniejsze w pracy na misjach?

– Mamy ograniczone możliwości pomocy ludziom, wśród których jesteśmy – to jest trudne. Teraz jestem na misji w wiosce, gdzie jest dużo biedy. Dzieci przychodzą boso, nie mają co jeść bądź jedzą tylko jeden posiłek dziennie. Nie jesteśmy w stanie wszystkim pomóc. Jest to trudne do rozeznania, kto na ile potrzebuje pomocy.

Czym się siostra zajmuje na misji?

– Ja ostatnio byłam tzw. „siostrą pastoralną” i miałam katechezę. Wiąże się to z odpowiedzialnością za wszystkie grupy w parafii. Blisko naszej misji jest szkoła, która liczy 1300 dzieci. Nie ma tam typowej katechezy (w szkole, jak i w całej wiosce jest mało katolików, więcej protestantów), ale są lekcje podobne, bardziej pogadanki o wierze, Panu Bogu. Nie jest to obowiązkowy przedmiot, ale ponieważ ta lekcja jest rano, wiele klas uczestniczy. Przez lata się utarło, że katechezę prowadzą siostry.

Przyjechałam do tej szkoły w styczniu, wtedy zaczyna się nowy rok szkolny. Widziałam, jak siostra Kenijka prowadziła katechezę dla ok. 700 dzieci pod wielkim baobabem na terenie szkoły. Byłam zaskoczona jak grzecznie wszystkie dzieci w różnym wieku siedziały i słuchały. Dowiedziałam się od siostry, że to będzie moja działka. Nie znam jeszcze dobrze języka suahili, więc otrzymałam tylko VII i VIII klasy, które katechizowałam po angielsku. Chodziłam też do sąsiedniej szkoły w innej wiosce na katechezę, która była po lekcjach – zostawała tam garstka dzieci od I do VIII kl. ok 15 osób, podczas gdy szkoła liczy ponad 1000 dzieci. To smutne, bo w poprzednich latach było więcej katolików i dzieci uczęszczających na katechezę, jednak z powodu braku katechistów i sióstr wiele osób przeszło na protestantyzm.

„Oto ja, poślij mnie” – to hasło Orędzia na Światowy Dzień Misyjny w 2020 r. Czy siostra podpisuje się pod tymi słowami?

– Jak najbardziej. Jako chrześcijanie jesteśmy posłani, aby iść i głosić Ewangelię. Nie tylko na misjach, ale tu gdzie jesteśmy, każdy ochrzczony w sobie ma to posłanie. Pan Jezus daje dar wiary i nie można go zatrzymać dla siebie, ale należy dzielić się z innymi. To, co ja mam, pragnę dać innym. Tam gdzie jestem, w Afryce.

Siostro, niech Boże błogosławieństwo towarzyszy i uszczęśliwia również tych, do których będzie siostra kierowała naukę o Jezusie Chrystusie. Polska pamięta o misjach, modli się za was i wspiera.

– Dziękuję, Bóg zapłać. Rzeczywiście bardzo doświadczamy pomocy z Polski. Piszemy dużo projektów do Caritas Polska i Ad Genets, które starają się nam pomóc. Jesteśmy też wdzięczni prywatnym ofiarodawcom. Bóg zapłać za wsparcie modlitewne i materialne. W swoich modlitwach zawsze pamiętamy o naszych darczyńcach.

Dziękuję za rozmowę.

zdjęcia w galerii

Zachęcamy do przeczytania całego ciekawego wywiadu z s. Katarzyną (KLIKNIJ, aby pobrać)